Czy osławionego sms w sprawie Piotra Zborowskiego, na którym oparły się niemal wszystkie oskrażenia, i konfabulacje w Sądzie Rejonowym w Świnoujściu jak i Sądzie Apelacyjnym w Szczecinie mogła napisać ta sama Monika K.?
Ta sama Monika K., która za wspomnienie o lekarzu, szpitalu, badaniu wyrzucała za drzwi a nawet ze swojego życia? Ta sama Monika, która w agonii kopiąc ściany z bólu nie pozwoliła się przytomnie zabrać do szpitala? Ta sama która, siłą wyniesiona przez strażaków razem z łóżkiem, gdy do niego trafiła, wypluwała tabletki mimo ogromnego bólu nowotworowego?
Chodzi o sms z 27.05.2014 wysłany z telefony Moniki K. o godz.16:02. Odpowiedź Piotra Zborowskiego przyszła o godz.16:38. Jak mówi pisał go na szybko slangiem Reiki między pacjentami w gabinecie.
Przelew 27.05.2014 na kwotę 840 zł został zaksięgowany na koncie firmy Ametyst o godz 10:47. Czyli przed wysłaniem przez Monikę sms-a do Piotra Zborowskiego, co nie daje mu absolutnie żadnego powodu do "namawiania".
Oświadczenie Piotra Zborowskiego z dnia 11.11.2023
Biegli Reiki potwierdzili, że w treściach konwersacji z Moniką K. podawałeś odbiory duchowe zgodnie ze sztuką Reiki. Co mogło spowodować, że Sąd w Świnoujściu pogubił się w ocenie tej treści z dnia 27.05.2014 roku?
Po wizycie doktora Borowskiego 13 maja 2014 zrozumiałem, że akademickie leczenie, lub nieleczenie raka, nie ma już żadnego znaczenia ponieważ Monika jest w stanie terminalnym. Powoli zmieniałem narrację na taką, że jest już absolutnie coraz lepiej i rak się wycofuje, żeby jej ulżyć w cierpieniu psychicznym. Bo mówienie, że jest tak naprawdę coraz gorzej w niczym by już jej nie pomagało.
Może nie warto o tym wspominać ale Monika kiedyś na sesji jeszcze chiropraktyki, przyznała, że była molestowana w dzieciństwie. Jestem dyplomowanym psychologiem z doświadczeniem w pracy psychologa. Tego typu doświadczenia totalnie zaburzają poczucie kontroli nad własnym ciałem i życiem, ponieważ ktoś brutalnie wdziera się w nie bez pytania i bez zważania na protesty. Dziecko, a później dorosły, nabiera przekonania, że nie jest w stanie kontrolować, ani swojego ciała, ani swojego życia. Później, przez całe życie, usilnie próbuje tą kontrolę odzyskać... co mu się przeważnie nie na wszystkich poziomach udaje.
Jako psycholog miałem prawo zauważyć i zdawałem sobie sprawę, że ona największy problem ma w oddaniu kontroli, w zawierzeniu komuś, np. powierzeniu komuś swojego leczenia czy nawet opieki. Pokazywała to wyraźnie również w czasie chiropraktyki w moim gabinecie, kontrolując wszelkie zabiegi, a nawet nakazując pracę w konkretnych aspektach (przyp. autora patrz fakty).
Teraz już bardziej chodziło o opiekę ale ona się bała przez ten cały czas, że będzie leczona i nie będzie miała nad tym kontroli (co zresztą potwierdzało to, że później wypluwała wszelkie leki będąc już w szpitalu). Dlatego zaproponowałem jej, że zrobię jej dodatkowo (za free, trudno to wycenić) zabiegi Reiki, uwlaniające ją od problemu nieufności. Dzięki czemu, być może, pozwoli jej to oddawać kontrolę - wtedy, kiedy będzie to dla niej dobre. Proszę zwrócić uwagę, że przez cały proces wybranymi przez siebie metodami leczenia, tylko i wyłącznie ona używała konsultacji albo używała różnych terapii, ale to ona sprawowała cały czas kontrolę nad tym kto, co, ile i kiedy jej robi.
Metoda Reiki pozwala pracować zarówno z ciałem fizycznym jak i z emocjami i myślami, czyli problemami psycho-emocjonalnymi. Można też uzdrawiać jakąś sytuację w przeszłości lub przyszłości. Ona to wszystko wiedziała ponieważ są to standardowe techniki po drugim stopniu Reiki, a ten uzyskała u Janiny Kerchner-Zborowskiej.
W tym rozstrząsanym sms-ie dostałem informację, że rozważa "pójście do szpitala" - nie że podejmie leczenie raka. Dokładnie dalej pisze, że jest już niedożywiona, ale nie pisze że jest zniszczona chorobowo rakiem. Chodzi o to, że czuje się wycieńczona i potrzebna jest jej opieka szpitalna. I ja jej potwierdzam, wspieram jej pomysł, że to jest rewelacja bo jej bardzo opieki potrzeba.
"Nie wiem tylko czy nie będą cię chcieli po swojemu z raka leczyć" Specjalnie zwróciłem jej uwagę na to leczenie rakowe, bo o to leczenie przecież cała sprawa się rozchodziła... a jakoś o tym nie napomknęła.
Czułem, że skoro Monika pisze do mnie, że "rozważa", i że w ogóle pisze, to nie jest gotowa, aby to zrobić. Ona się nigdy nie pytała!!! Jeśli coś postanowiła, to po prostu to robiła, bez rozważania i pytania kogokolwiek. Skoro rozważa, to dla mnie znaczyło to wyłącznie tyle, że jest w procesie przepracowywania problemu (prawdopodobnie pod wpływem działania Reiki). To wszystko i być może nic więcej z tego nie wyniknie. Trzeba dokończyć proces. Dlatego wyraziłem wątpliwość w jej zamiar - żeby zmusić ją do dalszego myślenia, bo czegoś tam się może wystraszyć zanim w ogóle pójdzie do
szpitala, albo w szpitalu i wtedy zablokuje się już kompletnie. Finalnie doprowadozno ją tam siłą gdzie wypluwała tabletki. A tego co robię "już niewiele zostało". Miałem nadzieję, że jak zakończymy za dzień, kilka godzin? proces, to wtedy może coś konkretnego z tego wyjdzie. Więcej o to mnie nie zapytała.
Dlaczego mogłoby to w tamtej godzinie przerwać proces? Zgodnie z założeniami psychologii człowieka każdy proces psychologiczny ma swoje rozpoczęcie i wtedy człowiek musi zdjąć ochrony "zbroję", po to żeby dostać się do problemu. Drugi etap, to kiedy uwalniamy się od problemu przepracowujemy go - bo człowiek ma z nim kontakt. Wtedy ma różne przemyślenia za i przeciw, jest się chwiejnym. Także podatnym na zranienie. Trzeci etap: człowiek uwolniony od problemu nie ma problemu z podjęciem właściwej decyzji i ją podejmuje. Wtedy zamykamy proces i człowiek znów przywdziewa swoje mechanizmy obronne, zbroję emocjonalno- psychiczną, itp. Dopiero wtedy proces jest zakończony i pacjent jest bezpieczny, a rana psychoemocjonalna jest (świeżo) wygojona. Na wczesnym etapie uwalniania jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że pacjent wycofa się z całego procesu bo poczuje się dotknięty. W tamtej chwili Monika K. była wciąż na drugim etapie, otwarta i wrażliwa i do końca jeszcze nie podjęła decyzji o uwolnieniu się od tego problemu. W tamtej konkretnej chwili mogłaby się zamknąć jeszcze bardziej, co zresztą i tak zrobiła, bo później wypluwała w szpitalu nawet tabletki przeciwbólowe, o czym poinformowała mnie jej siostra. (przyp. autora) Pierwsza siłowa próba zabrania jej przez karetkę w stanie terminalnym nie powiodła się. Druga przebiegała z udziałem wezwanych strażaków, którzy byli zmuszeni siłą wynieść ją nieprzytomną razem z łóżkiem).
Monika z moją pomocą uwolniła się od tego problemu w dość krótkim czasie po tym sms-ie. Jednak uporczywie, pomimo że wcześniej się wahała i miała takie przemyślenia, nie poszła do szpitala. Podkreślam, że Reiki to tylko wspomaganie (jak napisałem w jednym z sms-ów do niej) i ona o tym doskonale wiedziała (przyp. autora wiedzieli też świadkowie w czasie procesu w Świnoujściu) Nie zrobi się nic za kogoś. Czasami też jest tak, że jest wiele problemów, przyczyn i nad każdym aspektem trzeba osobno pracować. Ja usunąłem jakiś jeden, być może było ich więcej.
Znając Monikę naprawdę trudno przypuszczać że po jednym sms-ie który by miał ją ewentualnie odwodzić od czegokolwiek, nie poszłaby do tego szpitala, lub zmieniłoby to jej postanowienie, bo ktokolwiek tak uważa. Gdyby faktycznie wewnętrznie podjęła taką decyzję nie zawahałaby się. Prawda jest też taka że wiem, że Janka (przyp. autora sesje psychologiczne Janiny Kercher-Zborowskiej) jej bardzo mieszała w głowie i wyciągała od niej bardzo duże pieniądze czego nie mogłaby robić w szpitalu ponieważ byłoby to za bardzo widać. Co więcej po sesjach u Janki Monika była bardzo rostrzęsiona, wręcz chaotyczna i to mogło blokować ją jeszcze bardziej, w jakimś rozsądnym działaniu. Dla mnie natomiast nie miało to znaczenia czy ona jest w szpitalu czy nie. Przelewy miałem oficjalne, kontakty miałem oficjalne, nawet wystawiłem rachunki. Przecież nawet gdy była w szpitalu nadal robiłem jej zabiegi bo o nie prosiła. Nawet mi nie zapłaciła, i wiedziałem że mi nie zapłaci i nadal jej robiłem zabiegi. Dlatego że wewnętrznie uważałem że tak należy i to jest dla jej dobra.
.........
Nie oszukiwałem jej mówiąc czy pisząc o jej stanie zdrowia. Pod koniec oczywiście trochę koloryzowałem żeby podnieść ją na duchu. Generalnie były to afirmacje, które podawałem do jej organizmu, o które sama mnie prosiła i dziękowała za nie bo czuła się z tym lepiej jak pisała w sms-ach przedstawionych w sądzie. Część z nich były to odbiory duchowe aktualnego stanu. Odbiory duchowe opisał biegły Reiki Marian Bartkowiak, który dokładnie o tego typu możliwościach mówi i czytając
sms-y wnioskował, że właśnie było to tego typu działanie. Biegły Reiki Piotr Dacjusz Górski także napisał, że to były takie odbiory.