Pokażcie mi człowieka a znajdę na niego paragraf.
W sprawie Piotra Zborowskiego ze Świnoujścia od blisko dekady wszyscy zadają sobie pytania: Jak to możliwe? Dlaczego?, ale chyba najważniejszym pytaniem jest Komu najbardziej na tym zależy?.

Masz informacje w sprawie? To mogło spotkać każdego- Ciebie, Twojego Ojca Matkę, Rodzeństwo, Dziecko.

Twoja informacja może uratować ludzkie życie.
napisz info@piotrzborowski.com
"Tam, gdzie łotry śpią snem sprawiedliwego, sprawiedliwi cierpią na bezsenność."
A to było tak...
Dość przemilczania faktów. Milczenie nie powoduje zmiany.
Fragmenty wywiadu z Piotrem Zborowskim 2021
"Monikę poznałem ok 2005 roku w jej Active Clubie. Zadzwoniła we wrześniu 2012 i od razu powiedziała że ma raka piersi, że się strasznie boi i czy mogę ją w jakikolwiek sposób wspomóc.
Na wstępie już powiedziałem jej, że ja mogę jej pomóc w tonizacji i regulacji organizmu, ale nie leczę guzów. To nie mój zakres terapii. Chiropraktyka tego nie obejmuje i każdy chiropraktyk to wie. Do głowy mi nie przyszło by dawać jej takie oświadczenie do podpisu. Umowa z pacjentem to umowa domniemana - wiadomo, że do mnie przychodzi się na chiropraktykę. Jednak w dobie wydawałoby się idiotycznych napisów na gorącej herbacie w McDonald's "uwaga gorące - można się poparzyć" teraz już wiem że taką zgodę na zabiegi z wyszczególnieniem co robię a czego nie i że "nie leczę" należało z nią podpisać.

Z perspektywy czasu i przesłuchań w sądzie, widzę jasno, że Monika mówiła każdemu co innego, co jej było wygodnie. Mnie powiedziała, że najpierw guza jakby już nie było, potem się pojawił, lekarz zastosował leki (może hormonalne) i guz zniknął. Potem nagle się pojawił bardzo duży i lekarz powiedział, że jest już za duży na leczenie i nie rokuje już wyzdrowienia. Można tylko łagodzić i przedłużać trochę życie. Dlatego Monika wybiera inne środki pomocy sobie. Powiedziałem, że przecież może stosować oba sposoby. Odpowiedziała, że nie chce chemii i odjęcia operacyjnego piersi skoro to i tak niewiele da. Mówiłem jej też, że to opnia jednego tylko lekarza, trzeba szukać.. Nie chciała tego nawet słyszeć."
(wyrokiem z dnia 12.10.2020 z art. 6 ust. 1 i n. a contrario ustawy z dnia 06.11.2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta pozbawiono Monikę Kuja vel Kujat prawa do decydowania o odmowie leczenia konwencjonalnego, i określono bezprawny obowiązek jego podjęcia zgodnie z wówczas aktualną wiedzą medyczną)

"Trzy dni po spotkaniu z Moniką w moim gabinecie poprosiłem o konsultację Moniki u dr Małgorzaty Ch., mojej koleżanki. Monika poszła na konsultację, ale nie zmieniła zdania. Później bardzo wiele osób namawiało Monikę na leczenie konwencjonalne ale nikt, nawet jej znajomi lekarze, nic nie wskórali.
Miesiąc później namówiłem Monikę na konsultacje psychologiczne u mojej znajomej dr Alicji L. w Szczecinie. Ponieważ Monika była bardzo sztywna w swoich życiowych decyzjach, mówiła też o swoich problemach z matką, stwierdziłem że dobrze aby porozmawiała z psychologiem. Może wówczas rozważy leczenie również u lekarza albo choć badania okresowe stanu zdrowia. Wówczas zataiła przede mną, że robi takie badania i jest pod kontrolą swoich kolegów lekarzy: dr Marka O. i dr Marka B. O tym fakcie dowiedziałem się dopiero podczas rozpraw w sądzie. Monika okłamała również dr Alicję L., że leczy się na raka i jest pod kontrolą dr Hamera. Dr Hamer jest twórcą neo germańskiej medycyny - alternatywnej metody leczenia raka. I to jak mówiła mi według jego wytycznych Monika sama "leczyła się z raka". Prosiła również, abym w moim gabinecie pracował chiropraktycznie według wskazówek Hamera. W pewnym momencie Monika K. po wizycie u Romualda K. z Bydgoszczy przyniosła mi do gabinetu wielką księgę z poleceniem przeczytania i zaznaczonymi fragmentami, które według niej miały być wskazówkami do mojej pracy chiropraktycznej. Była tak zachwycona metodą dr Hamera, że stała się ona jednym z ważniejszych sposobów jej samoleczenia z raka.

Monika mówiła, że nie ma oparcia w rodzinie. Że została całkiem sama z chorobą i że musi płacić obcym ludziom aby jej pomagali i przy niej byli. W czasie naszych wielogodzinnych rozmów o wszystkim i o niczym, które pomagały jej rozładować emocje, a mi zajmowały czas gabinetowy dla innych pacjentów, dowiedziałem się, że matka Moniki, będąc trzykrotnie na wakacjach w Świnoujściu w czasie jej choroby, ani razu jej nie odwiedziła. Nie zaprosiła też swojej córki na ślub z kolejnym mężem. Może ze względu, jak opowiadała mi Monika, na straszne kłótnie między nimi, które doprowadzały nawet do tego, że matka waliła jej głową w ścianę, gdy Monika była mała.
O ojcu mi nic nie mówiła, wnioskowałem, że chyba nie żyje. Od jakiegoś czasu była też rozwiedziona, a kontakty z Ex przypłacała ogromnym stresem. Prosiła mnie bym nie podawał żadnych informacji o terapii jej byłemu mężowi.

Monika wielokrotnie podkreślała, że jest dorosła, że sama podejmuje decyzje i sama wszystko koordynuje. Nie wiem co dokładnie i jakie terapie robiła, bo niewiele mi mówiła. Widziałem naocznie, że uczęszcza do gabinetu Janiny Kercher-Zborowskiej (wówczas już mojej byłej żony, która mimo ustaleń sądowych okupowała przez ostatnie 10 lat jeden z gabientów w mojej Akademii Zdrowia).

Trudno się rozmawiało z Moniką o guzie. Mówiła że "już guza nie ma" i ona już tak czuje, że to się musi tylko dokonać. Żebym nie mówił nic o guzie bo stwarzam negatywną rzeczywistość. Doprowadzało to do absurdalnych scysji między nami, bo ja potrzebowałem informacji o guzie i o innych bólach. Wręcz wymusiłem na niej RTG odcinka lędźwiowo-krzyżowego podejrzewając przerzut. Wskazaywała na to obserwacja palpacyjna górnego odcinka lędźwiowego i ból. Faktycznie tam był przerzut. Monika wciąż jednak mówiła "kodem", że guza już nie ma i taką konwencję mamy utrzymać. Możliwe, że w ten sposób błędnie rozumowała stwarzanie rzeczywistości. Badania dowodzą, że mózg można oszukać by "myślał", że guza już nie ma, ale to jest praca nad własną świadomością i podświadomością a nie wymuszanie na wszystkich wokół by mówili zaprzeczając prawdzie a co gorsza, powodować mogło to brak podejmowania działań by zwalczyć problem.

Monika skrzętnie, szerokim łukiem omijała świadomie wszystkich, którzy mogli jej wspomnieć o leczeniu konwencjonalnym. Między innymi właśnie "by jej nie straszyli" by "nie schodziła ze swojej drogi myślenia". Tych, którzy jak jej ciotka ośmielili się ją namawiać na leczenie, po kolei wykreślała ze swoich kontaktów.
Regularnie przychodziła też potwornie roztrzęsiona, cała emocjonalnie aż chodziła, i to niestety bardzo przenosiło się na jej ciało i wzmagało kilkukrotnie jej i tak duże bóle. Wówczas wiedziałem, że przychodzi od psycholog Janiny Z. po tzw. ustawieniach Hellingerowskich.

Z Hellingerem miało to niewiele wspólnego - psycholog Janina Z. stosowała własne niezgodne ze sztuką ustawienia. Wiem bo brałem w nich udział będąc jeszcze jej mężem. Janina Z. stwierdziła, że ja się do tego nie nadaję i wyrzuciła mnie ze swoich ustawień. Prawdopodonbnie dlatego, że zwróciłem jej uwagę, iż działa nieetycznie, np. ingerowała i przełamywała czyjąś wolę, sama interpretowała wręcz fantastycznie i baśniowo to co się pojawiało w ustawieniach. Na Monikę działało to piorunująco tragicznie, ale jak mówiła chciały razem wg Hamera znaleźć przyczynę raka i ją usunąć i przez to doprowadzić do wyleczenia. Moje sugestie na temat tych ustawień nie miały dla Moniki żadnego znaczenia. Z tych informacji skorzystała Florina G. (rodzina Janiny), która jak zeznała w sądzie zaatakowała matkę Moniki po jej śmierci bo z ustawień Hellingerowskich u Janiny, wyszło im, że Monika miała "brata bliźniaka" i to też obciążało według nich matkę. Z tych ustawień jak się okazało Janina Z. wysnuła wniosek, że rak jest karą za to, że nieżyjący już ojciec Moniki będąc ginekologiem usuwał ciąże. Jako antidotum i uzdrowienie sytuacji Monika miała pójść na grób ojca i bić pasem ten grób(!) co uczyniła. O tym fakcie dowiedziałem się dopiero na rozprawach.

W ciągu tych dwóch lat jej wizyt w moim gabinecie udało mi się wymusić na niej może dwa razy wizytę u lekarza i kontrolę usg piersi oraz jamy brzusznej. Nie było to łatwe gdyż miała olbrzymi lęk przed diagnozowaniem jej stanu. Wolała okresowo o tym nie wiedzieć i nie mysleć. Wciąż zasłaniała sie tym błędnym rozumieniem programowania umysłu - po co robić badania skoro raka nie ma?

Sytuacja bardzo się zaostrzyła gdy zaczęła mieć ostre bóle w okolicach kręgosłupa dolnego piersiowego i lędźwiowego. Bardzo mnie to zaniepokoiło, i wręcz zmusiłem ją do pójścia do lekarza i prześwietlenia RTG tych odcinków kręgosłupa. Okazało się, że są przerzuty do kręgosłupa i są na nim zmiany w postaci ubytków trzonów kręgów. Sytuacja była bardzo poważna. Ja wtedy dosłownie wpadłem w panikę. Byłem już gotowy przerwać terapię i zabiegi chiropraktyki Moniki w moim gabinecie. Dała mi jednak do zrozumienia, że wówczas zostanie sama bez mojej, jak twierdziła istotnej pomocy, a i tak nie podejmie leczenia konwencjonalnego. Wciąż upierała się, że to nie może być przerzut bo "guz to jest coś naddane a tam w kręgosłupie to jest ujęte, więc to zupełnie inny aspekt i to nie przerzut tylko tak objawia się jej lęk przed śmiercią" - według teorii Hamera?
"Monika guza i jego przyczyny kojarzyła z czymś co określała jako "Czerwony Dywan". Do tej pory nie wiem czy to było jedno zdarzenie, czy cała sytuacja czy może nawet osoba - też według teorii Hamera. W 2022 roku w trakcie rozprawy apelacyjnej dowiedziałem się, że Monika miała romans z dyrektorem dużego armatora. Według jej przyjaciółki dla niego "chciała wyglądać" i dlatego nie chciała słuchać o usuwaniu piersi. Jak sama mówiła zatraciła się w tej relacji. On ją traktował jak kochankę i wrócił do żony. To zdarzenie mogło być określone jako ten "czerwony dywan". Według teorii Hamera raka wywołuje silne negatywne niespodziewane zdarzenie, z którym człowiek emocjonalnie nie umie sobie poradzić. Wiem, że nad tym "czerwonym dywanem" długo pracowano na "ustawieniach" u psycholog Janiny Z. Monika prosiła mnie abym uwalniał jej ciało od traumy którą wywołał "czerwony dywan". Osteopatia Cranio Sacrale, którego jestem również dyplomowanym terapuetą, obejmuje techniki uwalniania od traum. Miałem ją uwolnić, ale nie pytać o co chodzi. To była jej tajemnica, którą dzieliła z psycholog Janiną.

Skarżyła się na bóle wątroby i znów zmusiłem ją do pójścia na USG jamy brzusznej. Wyszło że coś jest na wątrobie - przerzut - stwierdziła że to mogło być już wcześniej i że jest stare.. Ewidentnie zaprzeczała rozpaczliwie prawdzie, by panować nad sytuacją. Jedną z niesamowitych dla mnie rzeczy było kupienie nowiutkiego Megane w leasingu chyba 5 letnim - osoba śmiertelnie chora na raka! - bo to miało udowodnić że jest zdrowa i zdrowa pozostanie.

Ostatni zabieg Moniki w moim gabinecie odbył się 15 lutego 2014. Przyszła i powiedziała, że już nie ma siły dalej przychodzić do gabinetu. Spytała czy mogę jej jakoś pomagać dalej bo nie chciała tracić kontaktu, wsparcia. Na początku powiedziałem, że to właściwie wszystko, co mogę dla niej zrobić. Po chwili zastanowienia doszedłem do wniosku, że zgodnie z uprawnieniami II stopnia Reiki, który Monika również posiadała, a otrzymała go od psycholog Janiny Z. mogę robić jej zabiegi Reiki na odległość tak jak robi je jej mistrzyni Janina Z. i jak ja robię znajomym i rodzinie. 18 lutego 2014 zrobiłem pierwszy zabieg Reiki na odległość Monice. Kolejne dwa również za darmo. W smsach dołączonych do sprawy widać, że była zachwycona tymi zabiegami, przynosiły jej wyraźną ulgę. Wyprosiła następne. Ponieważ zabiegi trwają ok 30-60min nie widziałem powodu dla którego miałbym jej robić je za darmo, to mój duży wysiłek i czas. Tym bardziej że te zabiegi stawały się coraz częstsze i Monika wręcz żądała ich we wszelkich możliwych godzinach w ciągu doby. Wykorzystywała również mój czas wolny oraz czas na sen. Bywało że o pierwszej w nocy, żądała zabiegu, a ja siadałem po ciężkim dniu pracy w gabinecie i robiłem jej ten zabieg. Dlaczego? bo było mi jej szkoda. Bywało, że i tak rano odbierałem pełne jej pretensji smsy, że nie jestem stale na jej skinienie, bo np. pracuję lub śpię.
Za te zabiegi pobierałem przelewem o wiele mniejsze pieniądze niż za zabiegi fizyczne w gabinecie. Cena specjalna dla Moniki bo była w dużej potrzebie i się nad nią litowałem. Za jakiś czas to było dla niej za mało. Ona musiała czuć kontrolę. Wiedzieć co się dzieje. Uzgodniliśmy, że wplatamy do zabiegów metodę wizualizacji, np. energia Reiki ma wykonać pracę, w której układ nerwowy jest odblokowywany lub kręgosłup regulowany - ponieważ ciągle ją bardzo bolał. Żądała w zgodzie z teorią Hamera, wizualizacji że guz znika. To była praca na jej psychice i ciele za pomocą energii. Czy tym można wyleczyć raka - nie i nigdy sie nikomu to, o ile wiem, nie udało. Czy to było skuteczne w zmniejszeniu dolegliwości - bardzo o czym pisała mi w smsach dostarczonych do sądu. Czemu więc tego nie robić? Później w sprawie zarzucano mi, że w ten sposób primo - "leczyłem Monikę z raka" secundo - okłamywałem ja bo tym się leczyć nie da. No ręce opadają. Żadne zdroworozsądkowe tłumaczenia nic nie dawały. Powtarzali to jak katarynka. Wszystko na zasadzie "pokażcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf" mimo, że zabiegi Reiki w tym samym czasie wykonywła jej mistryzni Janina Z. oraz jej grupa z ustawień co potwierdzają smsy. Więc wymyślili sobie niedorzeczny powód i się tego konsekwentnie trzymali, aż doprowadzili do mojego skazania.

Zgodnie z własną wolną wolą Monika Kuja vel Kujat odeszła odmawiając przyjmowania leków i morfiny. W sądzie też dowiedziałem się, że kategorycznie odmawiała przewożenia jej do szpitala w stanie terminalnym.

12 maja 2014 to były moje jedyne odwiedziny Moniki Kuja vel Kujat w jej domu. Wyglądała strasznie chudo, była wycieńczona. Nie wstała przy mnie, choć wiem że wstawała sama. Na tej wizycie udało mi się wyprosić u niej kontrolę stanu zdrowia u lekarza. Wybrała Marka Borowskiego, swojego kolegę. Przyszedł do niej 13 maja 2014 co zostało potwierdozne w sms. Zlecił jej badania - morfologię. Z jakichś powodów Monika prosiła mnie bym to zatrzymał w tajemnicy, ale nie powiedziała czemu. Dzień później wyniki morfologii potwierdziły moje obawy, Monika klasyfikowała się do przetoczenia krwi.

Pod koniec miesiąca otrzymałem sms dlaczego tylko i właśnie ja? i czy na pewno to Monika napisała? “zastanawiam się czy pójść do szpitala” Nigdy do nikogo Monika w ten sposób nie powiedziała, nie napisała przez całe dwa lata choroby. Dwa miesiące później wbrew jej woli Straż Pożarna wyciągała ją w stanie terminalnym razem z łóżkiem z domu ponieważ nie zgodziła się na hospitalizację. W sądzie dowiedziałem się, że gdy Monika odzyskała przytomność i nie zgodziła się na pójście do szpitala pogotowie odjechało. Wówczas zainterweniowała Florina G., która w tym czasie się nią opiekowała otrzymując w zamian od Moniki wyzwiska, Monika rzucała w nią też przedmiotami. Florina G., ta sama która brała udział w ustawieniach Janiny Z. dla Moniki i która zeznała o biciu pasem grobu ojca przez Monikę, mimo braku wszędzie miejsc umieściła Monikę w szpitalu.

14 lipca 2014 pierwszy i ostatni raz odwiedziłem Monikę Kuja vel Kujat w szpitalu: Tu spotkałem pierwszy raz siostrę Moniki. Monika leżała półprzytomna w łóżku, w nienaturalnej pozycji z powodu zwiniętego prześcieradła. Miała zaawansowane odleżyny. Poprosiłem jej siostrę by pomogła mi ułożyć ją wygodniej i rozprostować prześcieradło. Pomagała, ale z oporami jakby od niechcenia. W końcu wydusiła z siebie ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, że ona i jej matka oskarżają mnie o to, że teraz Monika umiera i "mogłabym sobie teraz leżeć na plaży i się opalać a tu muszę teraz być i patrzeć (z obrzydzeniem) jak moja siostra umiera". Wspomniała, że czytała smsy w telefonie Moniki i tam są "same głupoty" - czy na pewno czytała moje smsy?. Nie było sensu dalej rozmawiać bo nic nie docierało do niej. Jednocześnie potwierdziła, że Monika nie chce brać żadnych leków. Podają je gdy śpi lub jest mało przytomna, bo inaczej nie bierze lub bierze pół dawki. Nikt nie wiedział dlaczego?. Później na rozprawach dowiedziałem się że podobno gdy poprawiałem jej prześcieradło to mówiłem że "wyganiam chorobę by wyszła przez nogi" :-D Uśmiałbym się setnie z takich głupot gdyby nie to, że wiele osób powtarzało później te gusła rodem z jakiś baśni.
Dzień wcześniej otrzymałem sms od psycholog Janiny Kercher-Zborowskiej, abym nie pisał już więcej smsów do Moniki bo rodzina je czyta i jest jakaś chryja. Skąd już o tym wiedziała? Dlaczego?

23 lipca 2014 Monika zmarła po przewiezieniu do Szczecina. Dopiero pół roku po jej śmierci matka złożyła zawiadomienie do prokuratury. Słyszałem, że musiła sprzedać dom w Świnoujściu-Przytorze niedaleko domu Janiny Z. wart może 1,5 miliona. Monika zostawiła masę długów, m.in nowe Megane w leasingu. W tym czasie doszły też do mnie plotki, że Monika rozpowiadała w Świnoujściu, że podobno terapia u mnie kosztuje ją krocie, i za to mogłaby kupić sobie średniej klasy samochód. Za 4230 zł , o które de facto zostałem oskarżony trudno kupić dobry rower a co dopiero samochód. Te pieniądze musiały iść gdzie indziej, poza rachunkami, przelewami.

Z rozprawy i od znajomych dowiedziałem się, że matka, ok. dwóch miesięcy po śmierci Moniki, przyjechała po rzeczy córki do Świnoujścia. Spotkała się z Floriną G., by jej podziękować za interwencję gdy Monikę w stanie terminalnym siłą zabrano do szpitala w Świnoujściu.
Florina G. zeznała, że podczas rozmowy z matką, wygarnęła całą jej winę wobec córki, którą ustaliły razem z psycholog Janiną Z. podczas ustawień Hellingerowskich. Oskarżyła ją że Monika przez nią zmarła, że matka zostawiła córkę w najtrudniejszym okresie życia, i że przyczyną raka u Moniki były czyny ginekologa ojca (aborcje). Powiedziała również o tym biciu pasem grobu ojca przez Monikę. Matka Moniki podobno bardzo się wtedy zdenerwowała..." Dlaczego?
relacje Świadków zdarzeń
"Czekałem na swój zabieg. Ona (Monika) przepchnęła się przez tłum oczekujacych w poczekalni pacjnetów. Wparowała do gabinetu Piotra i zażądała, żeby natychmiast robił jej zabieg"

"Monika absolutnie nie uważała terapii u Zborowskiego jako głównej i służącej leczeniu raka. Wiedziała, mówiła mi, że te zabiegi to tylko wspomaganie"
2012-2014
2 lata zabiegów chiropraktyki
W tym czasie Monika K. korzystała z zabiegów chiropraktyki i osteopatii u dyplomowanego terapeuty Piotra Zborowskiego.
35 zabiegów Reiki w stanie terminalnym
Kwotę 4230 zł Monika K. zapłaciła za zabiegi Reiki u Piotra Zborowskiego II stopień Reiki ten sam, który posiadała Monika, w momencie gdy nie była już w stanie przychodzić do jego gabinetu na zabiegi chiropraktyki
20 zabiegów Reiki 2340 zł
Tej kwoty Monika K. nigdy nie uiściła za ostatnie zabiegi Reiki u Piotra Zborowskiego. Kto wyciągnął z Moniki K. setki tysięcy złotych w czasie jej choroby? Po jej śmierci rodzina musiała sprzedać dom w Świnoujściu-Przytorze aby pokryć jej długi.
Po śmierci Moniki K. z powodu nowotworu w szpitalu
Pokażcie mi człowieka, a znajdę na niego paragraf.
Fakty z niemal dekady procesów toczacych się w myśl zasady: pokażcie mi człowieka a znajdę na niego paragraf. Kto rozpętał to piekło w Świnoujściu? Dlaczego?
Cała historia zaplanowanego, sukcesywnego zniszczenia człowieka i terapeuty Piotra Zborowskiego ze Świnoujścia właściciela Akademii Zdrowia przy ul. Malczewskiego 17/1 zaczęła się 8 temu, kiedy to w lutym 2015 roku policja zadzwoniła do Piotra Zborowskiego, że za chwilę wywarzą mu drzwi w gabinecie. Terapueta przerywa wyjazd służbowy, aby udostępnić komputer i telefon.

Piotr Zborowski był jednym z co najmniej 5 terapeutów Moniki K. i jedynym, który stanął przed sądem bo prowadził porządną kartotekę i kartę pacjenta. Na przykład psycholog Moniki K Janina Z., według obserwacji i sztuki psychologii, którą Zborowski studiował razem z Janiną Z., jako psycholog musiała prowadzić zapiski w trakcie terapii Moniki, ale zeznała, że niczego takiego nie posiada. Dlaczego?
Monika Kuja vel Kujat korzystała jednocześnie z pomocy co najmniej 4 innych terapuetów jendocześni oraz dwóch znajomych jej lekarzy, co do których informacje posiadał sąd w Świnoujściu. Tymaczasem Monika K. ja mówiła w gabinecie Piotra Zborowskiego-sama leczyła się z raka? Stosowała głodówki nawet kilkudniowe, co mogło być w jej stanie bardzo niebezpieczne. Piła suplementy, stosowała bardzo dziwną i dyskusyjną psychoterapię i ustawienia u Janiny Z. Piła wodę świetlistą - cokolwiek to jest, jadła jabłka nabijane gwoździami, nad jej łóżkiem wisiały magiczne zaklęcia, dom pełen był pełen ksiąg terapii naturalnych wciąż przychodzili do niej ludzie pracujący z aniołami, jakimiś rytuałami, itp. Bardzo mocno współpracowała też z Romualdem K. z Bydgoszczy -kilkukrotnie osobiście go odwiedzała - guru od "niekonwencjonalnego leczenia raka". Wiadomo, że Monika przelewała tam ogromne kwoty Pocztą Polską bo tak guru sobie zażyczył. Teraz te przelewy są nie do udowodnienia. Romuald K. otwarcie mówi na You Tube że "chemia radio chemia radio i do piachu" otwarcie oczernia pracę lekarzy, co było prezentowane przed sędziną Aleksandrą J. ze Świnoujścia. Ale jego słowa sukcesywnie i z uporem maniaka były wkładane w usta Piotra Zborowskiego bez żadnego potwierdzenia. Np."bo tak chyba słyszałem" mówił któryś ze świadków rodziny Moniki K., kto nawet jej w tym okresie na oczy nie widział. Potem "chyba" gdzieś znikało i oskarżyciel w toku wypowiedzi używał tych zwrotów jako wypowiedzi Piotra Zborowskiego. Wszelkie terapie i gusła stosowane przez Monikę K. z uporem maniaka aż do łamania Europejskich Praw Człowieka były zapisywane Piotrowi Zborowskiemu bez jakichkolwiek dowodów. Dlaczego?
Odżegnywanie od leczenia szpitalnego - przypisano właśnie jemu - choć nie ma dowodu na taką okoliczność.

Prokuratura w Świnoujściu po zbadaniu sprawy bardzo szybko umorzyła postępowanie wobec Piotra Zborowskiego i jednoznacznie oddaliła pozew z powodu braku znamion przestępstwa. Policjantka po całej tej akcji przepraszała Piotra Zborowskiego. Zaznaczyła, że gdy matka Moniki do nich: "wpadła zrobiła takie przedstawienie, że wszyscy jej uwierzyli i jej nawet żałowali. Potem zbadali sprawę, byli świadkami kilkukrotnych jeszcze "komedii" matki, aż w końcu mieli jej dość i cieszą się na komendzie z wyniku śledztwa bo moja niewinność jest ewidentna, a oni mają ważniejsze sprawy na głowie niż zajmowanie się takimi komediami. Jedna z moich pacjentek mówiła mi jednak z przekonaniem że "oni tak tego nie zostawią", "oni nie podarują", "że mnie oskarżą". Potwierdziła też, że Monika przyszła do niej zanim zadzwoniła do mnie i już wtedy mówiła jej, że nie chce się leczyć."
Ówczesny adwokat Piotra Zborowskiego twierdził, że jeśli prokuratura zakończy sprawę to proceduralnie jest zaledwie 1% szans, że sprawa zostanie podjęta w sądzie. W ostatniej godzinie ostatniego dnia przyszło odwołanie. W tajnym zebraniu sądu w składzie sędziowskim odwoławczym przewodniczyła sędzia Aleksandra J., ta sama, która próbowała znaleźć dowody na "kozła ofiarnego" przez 4 lata na rozprawach, które odbywały się minimum dwa razy w miesiącu. Aby wszcząć postępowanie potrzebny był prokurator. Ówczesny szef prokuratury Włodzimierz C. zrzekł się ponieważ kiedyś był pacjentem Piotra Zborowskiego. Kolejny prokurator ze Świnoujścia po rozmowie ze Zborowskim również odmówił przyjęcia sprawy. Żaden z prokuratorów w Świnoujściu nie podjął się tego oskarżenia.
Dopiero 50 kilometrów dalej znałazła się w Szczecinie-Goleniowie prokurator, tuż przed emeryturą, która namaściła sprawę sprytnym aktem oskarżenia. Dlaczego?

Dokładnie jak zauważyli mecenasi badający sprawę z kancelarii Dubois, Schwierzy w czasie procesu "wybiórczo i tendencyjnie używano wypowiedzi świadków i dowodów wyłącznie po to aby Piotra Zborowskiego skazać" a "ewidentne dowody przemawiające na jego korzyść - pomijano, przemilczano, nieuwzgledniano". Po zapoznaniu się z aktami stwierdzili, że jeśli ktokolwiek miałby zasiąść na ławie oskarżonych w tej sprawie to jest nią jego była żona Janina Z., która niesamowitym "zbiegiem okoliczności" absolutnie nie została wzięta pod uwagę przez sędzinę Aleksandrę J. ze Świnoujścia w czasie 4 letniego procesu. Dlaczego?

Mecenasi badający sprawę pytali wprost: "Panie Piotrze niech Pan się dobrze zastanowi, jakiego ma Pan wroga w Świnoujściu?"

Przedstawiano biegłym historię zdarzeń w ten sposób, że automatycznie stawiały Piotra Zborowskiego w złym świetle. W nieprawdziwej, oderwanej od rzeczywistości, historyjce z docelowym zamiarem skazania bez względu na dowody. A jednak można to było opisać samymi faktami - bezstronnie. Założenia z góry były jednak zgoła odmienne od prawdy. Bez skrępowania tworzono związki przyczynowo-skutkowe pozbawione logicznego myślenia oraz prawdy wynikającej z doświadczenia życiowego. Tak uformowaną sprawę sędzina Aleksandra J. ze Świnoujście przedstawiała biegłym.
Świadkom, którzy ośmielili się mówić prawdę non-stop przerywano. Jak sami opowiadali po przesłuchaniu czuli się zaszczuci a postępowanie odbierali jako "ustawione". Zamęczano ich pytaniami: "ale wie Pan na pewno, czy się Panu wydaje?" - "minęło 5 lat" "to znaczy że nie jest Pan na 100% pewny" i to już nie było zapisywane. Świadkom oskarżenia tak nie robiono. Próżno szukać w aktach zapisu wypowiedzi świadka, któremu przerywano tak skutecznie, że w końcu się zdenerwował. Powiedział cały akapit ciągiem i dodał "A teraz sobie to zapiszcie". Sędzina, zawsze przy świadkach oskarżonego dyktowała stenotypistce przekręcając wypowiedzi, pomijając istotne dla sprawy szczegóły i zmieniając wagę i treść słów przesłuchiwanego. Adwokat podnosił sprzeciwy ale przestał. Należałoby to robić w każdym zdaniu.

Po przesłuchaniu brata Moniki K., jej najbliższego przyjaciela i powiernika, który powiedział jasno i otwarcie że Monika K. absolutnie nie uważała terapii u Piotra Zborowskiego jako głównej i służącej leczeniu raka, że te zabiegi brała tylko jako wspomaganie - co również jest zapisane w jej smsach do Piotra Zborowskiego - oraz, że sama z własnej woli nie chciała się leczyć, co potwierdziła kolejna bliska jej osoba - żona brata wydawało się, że sprawa powinna zostac zakończona. Nic takiego się nie stało. Nikt na te wypowiedzi, osób kluczowych w życiu Moniki K., nie zwrócił nawet uwagi. Ich wypowiedzi zostały wprost i jawnie pominięte. Dlaczego?

Piotrowi Zborowskiemu zarzucano że namówił biedną zagubioną istotę na leczenie raka swoimi metodami, notabene metody stosowane przez niego są akredytowane na całym świecie i nikt nimi nie leczy raka. Jednocześnie świadkowie znający Monikę K. potwierdzili, że to była businesswoman, dla której nie było rzeczy niemożliwych, a przede wszystkim nie było nikogo, kto mógłby ją do czegoś przekonać, namówić czy zmusić. Potwierdził to również biegły onkolog-psychiatra dr Walden G.

Jednak gdy świadkowie oskarżenia na pytanie sędzi, co wiedzą o sprawie, odpowiadali: "tyle co od żony usłyszałem gdy rozmawiała przez telefon" byli przesłuchiwani np. ponad godzinę, choć totalnie nic nie mieli do powiedzenia. Zdarzało się, że ktoś ponoć słyszał że "Monika mówiła że jakiś bioenergoterapeuta leczy ją z raka. Potem już tylko dopisywano nazwisko Zborowskiego. Tego typu wypowiedzi były wplatane w ciąg nieistotnego bełkotu. Psychologicznie potwierdzono, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie dla wielu stanie się prawdą objawioną. Takim nieistotnym słowotokiem świadków oskarżenia oraz wtrętami modelującymi świadomość czytelnika zapełniono prawie 1300 stron akt -bo w ilości siła i komu zechce się to czytać? Dlaczego?
Na dyrektorkę przedszkola prowadzonego przez Monikę K. rodzina nie mogła mieć bezpośredniego wpływu. Z tego powodu przed salę sądową matka Moniki K, Magdalena K. przyprowadziła dwoje dzieci Moniki K. i na cały korytarz mówiła: "O niech pani zobaczy jakie biedne dzieci, przecież pani je zna, nie mają teraz matki bidulki, a tam o (wskazując na Piotra Zborowskiego) stoi ten który pozbawił życia(!) ich matkę". Owa dyrektorka, zdenerwowała się i odpowiedziała, że i tak powie prawdę (!) Adwokat wskazał sędzinie to zdarzenie tuż przed rozprawą, ale sędzina Aleksandra J. ze Świnoujścia kompletnie to zignorowała, a adwokat bezproblemowo się z nią zgodził. Dlaczego?

W akcie oskarżenia nikt nie atakował chiropraktyki, z której Monika K. korzystała przez dwa lata choroby w gabinecie Piotra Zborowskiego. Z tej chiropraktyki korzystały w tym samym czasie również jej dzieci przyprowadzane przez byłego męża Moniki K. Całość oskarżenia skupiła się mimo braku dowodów przez 4 lata procesu w sądzie rejonowym w Świnoujściu na tym, że Piotr Zborowski podobno władał wręcz nadprzyrodzoną władzą i namówił nie znoszącą sprzeciwu bussineswoman, twardo stojącą przy swoim poglądach Monikę K. na zaniechanie badań i leczenia szpitalnego. Podobno był tak władczy, że miał oszukiwać biedną chorą, w terminalnych miesiącach, że leczy ją na odległość zabiegami Reiki, którą to metodę znała doskonale z własnej inicjacji na II stopień u Janiny Z. Mimo, że biegli sami przyznali, że dwa miesiące od pierwszej wizyty Moniki K. w gabinecie Piotra Zborowskiego było za późno na jej leczenie konwencjonalne.

W tej części historii nie można nie przytoczyć wydarzeń z Uniwersytetu Wrocławskiego gdzie na zajęciach z psychologii przy całej grupie (w tej grupie był również Piotr Zborowski) Pani Doktor odkryła w standaryzowanym teście psychologicznym, że Janina K. dziś Janina Z. ma ponad przeciętną (około 80 %) osobowość makiaweliczną (manipulatorską). Wynik był mocnym szokiem dla całej grupy jak i Pani Doktor. Tak wysoki wynik w populacji osiąga zaledwie 1,28 % ludzi. Dlaczego? absolutnie nikt przez 6 lat procesu nie zapytał o jej relacje i terapię Moniki K. w jej gabinecie? Jej wymiana smsowa z Moniką K., poza kilkoma mało istotnymi zdaniami, “czarodziejsko” zniknęła z telefonu zmarłej.

Dlaczego? przez te 4 lata nikt nie dopytał o Pana Romualda K. z Bydgoszczy? W jakim nurcie leczył z raka Monikę K.? I za co przelewała do niego według świadków bardzo duże kwoty pieniądzy? Dlaczego z kanału Pana K. nagle zniknęły jego wypowiedzi na temat leczenia raka piersi w nurcie biologi totalnej, znane sędziemu w Świnoujściu?

Już w czasie procesu pierwszej instancji dr Marek O., przyjaciel Moniki K. zataił fakt, że jego żona i bliska przyjaciółka Moniki K. przez rok umierała na jej oczach na raka. Leczona była konwencjonalnie, np. chemią, poddawana operacjom. Dlaczego zataił tak ważną informację? dlatego, że Monika K. była przy jego żonie, napatrzyła się. Widziała jak wypadają jej włosy, jak wymiotuje, jak wyje z bólu. Ta informacja burzyła utkaną z kłamstw i oszczerstw historię. Historię, w której na Piotra Zborowskiemu w roli kozła ofiarnego, można zwalić wszelkie decyzje Moniki i wydarzenia z jej ostatnnich dwóch lat życia i terapii u co najmniej pięciu innych terapeutów. Mimo zatajenia tak ważnej dla sprawy kwestii ani sędzia ani adwokat nie zareagowali. Dlaczego? W procesie pierwszej instancji nikt też nie przyznał, że Monika K. miała kochanka i konkretne plany wobec niego i mowy nie było by odjąć pierś i włosy wypadły, a skóra zrobiła się jak pergamin. Były mąż wcisnął ją w ramy kuchni i opieki nad dziećmi a ona miała w głowie podboje i dalekie lądy. Jej ojciec był lekarzem, matka pielęgniarką, miała kolegów lekarzy m.in. Marka O. i Marka B. Znała dokładnie środowisko medyczne, możliwości i efekty leczenia raka. Żadna z tych osób przez dwa lata nie namówiła ani nie zmusiła jej do leczenia szkolnego. Zgodnie z zeznaniami świadków Monika K. nikomu nie ufała, nie wierzyła. Nikomu nie była w stanie oddać kontroli nad swoim procesem leczenia. Każdemu w czasie tych dwóch lat mówiła co innego, manipulowała ludźmi. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych. Ona miała być górą. Jeśli miała się sama wyleczyć z raka to zamierzała to zrobić i to na własny sposób.

Dzieci nie stały jej na drodze. Ktoś w czasie rozpraw wtrącił, że powinna była się leczyć dla dzieci, żeby miały matkę. Tymczasem według jej przyjaciół opieką nad dziećmi najczęściej zajmowała się jej bliska przyjaciółka. W tym czasie Monika K. spotykała się całymi dniami ze swoim "szoferem", który przyjeżdżał "wypasionym" autem i przynosił kwiaty. Przyjaźń się skończyła gdy przyjaciółka poważnie zachorowała a Monika K. zawinęła jej cały biznesplan utworzenia przedszkola łącznie z umówionymi ludźmi do pracy. Gdy Monika K. spróbowała uwieść jej męża, ta zerwała z nią jakikolwiek kontakt.


Drogi czytelniku usiądź wygodnie bo teraz jedna z najlepszych akcji w tej sprawie. Nagle podczas ogłaszania wyroku sędzina Aleksandra J. w Sądzie Rejonowym w Świnoujściu zmieniła zarzuty i zakazała Piotrowi Zborowskiemu chiropraktyki i prowadzenia jakiejkolwiek działalności gospodarczej na 2 lata. Przypomnijmy akt oskarżenia nie wspominał absolutnie nic na temat chiroprakktyki (!). Dlaczego? w jakim celu? Kto na tym najbardziej skorzystał? Tym samym pogwałciła Europejskie Prawa Człowieka do obrony. Dlaczego? bo nijak nie dało się udowodnić zarzucanych mu czynów, a co dopiero uzasadnić. Powtórzmy: w trakcie ogłaszania wyroku sędzina zmieniła podstawę i sama wydała wyrok skazujący. Bez świadków, biegłych i całej tej 4 letniej szopki w sądzie w Świnoujściu.

Na przedostatniej rozprawie pojawił się nawet fotograf wewzany przez matkę Moniki K., który fotografował Piotra Zborowskiego z naruszeniem wizerunku osobistego. Czy matka Magdalena K. już wiedziała, że w wyroku wiadomość o rozprawie będzie miała być podana do prasy? Dlaczego sędzina na to pozwoliła, dlaczego adwokat nic nie zrobił? Dlaczego? śledź aktualizacje poniżej.

Kto na tym skorzystał?
1) na pewno konkurencja, która według relacji świadków nie mogła zdzierżyć 2 letniej kolejki pacjentów do Piotra Zborowskiego, mimo dwukrotnie wyższych cen za terapie. Bez lansu na FB, bez reklamy, bez strony internetowej, wyłącznie na podstawie poleceń pacjentów.
Podkreśliła to właśnie sędzia Aleksandra J. w swoim wyroku: " Wyrok jest dla przykładu i żeby ukrócić pewność siebie Piotra Zborowskiego na rynku Świnoujskim"
2) matka Moniki K. Magdalena K., której zaraz po wpłaceniu zabezpieczenia roszczeń do depozytu sądowego przez Piotra Zborowskiego do czasu kasacji wyroku, sędzia Aleksandra J. wypłaciła pełne roszczenia, pomijając dzieci Moniki K. Matka oczyściła się wszem i wobec z poczucia winy pozostawienia samej sobie córki gdy ta umierała, co sama Monika K. wielokrotnie podkreślała.
3) wszyscy inni terapeuci, z których usług i guseł korzystała Monika K. odetchnęli z ulgą bo "kozłowi ofiarnemu" przyklepano wszelkie ich uczynki wobec Moniki K.
4) Janina Z. osiągnęła być może najwyższą korzyść. W ocenie mecenasów czytających akta: "Jeśli ktokolwiek powinien zasiąść na ławie oskarżonych, to Pana była żona Janina" Ta sama, która jak wspomina Piotr Zborowski "Rzuciła się na mnie z nożem w kuchni, w naszym domu. Obok w pokoju była mała Oliwka. Wtedy podjąłem definitywną decyzję o rozwodzie. Nie mogłem dłużej narażać mojej córki na to co działo się z Janką." Piotr Zborowski jak i jego pacjenci opowiadają o dzikich wrzaskach, "rodem z łysej góry" jakie dochodziły w każdą środę z okupowanego przez nią przez 10 lat mimo postanowienia sądu, gabinetu w Akademii Zdrowia Piotra Zborowskiego. Uniemożlwiało to nawet korzystanie Piotrowi Zborowskiemu ze swojej Akademii Zdrowia, tracili pacjenci czekający w kolejce. Monika K. uczęszczała tam nie tylko na grupowe ustawienia wg Janiny Z., ale także na terpapię indywidualną, po której była maksymalnie rozstrojona. Janina Z. jako mistrzyni Reiki Moniki K. przeprowadzała na niej regularnie zabiegi na odległość - Reiki, również grupowe co potwierdzają smsy znane sądowi, a które "czarodziejsko" pozostały bez jego uwagi. Czy przypadkiem gdyby Piotr Zborowski w stanie przedzawałowym, w jakim znalazł się po tej absurdalnej batalii "kozła ofiarnego" trafił do więzienia i przypadkiem tam zmarł, jego córka, będąca pod "opieką" matki, odziedziczyłaby Akademię Zdrowia?

Dlaczego Monika K. nie chciała się leczyć?
Wielokrotną przyczyną kłótni Moniki K. i jej byłego męża była właśnie jej sztywność poglądów i nieustępliwość. Świadkowie do dziś wspominają o niekonwencjonalnych metodach leczniczych oraz metodach hartujących według medycyny niekonwencjonalnej, stosowanych przez nią na dzieciach własnych jak i tych w prowadzonym przez nią przedszkolu, na długo przed chorobą. Metody te były niejednokrotnie przyczyną skarg rodziców i ostrej różnicy zdań z jej mężem, co mogło mieć wpływ na ich rozwód tuż przed choroba Moniki.

8 lat tortur procesowych
Piotr Zborowski przypłacił wieloletni proces własnym zdrowiem, życiem zawodowym i osobistym. Został stracony na długo przez wyrokiem jako kozioł ofiarny, któremu przyklepano bez dowodów wszelkie metody jakie tylko mogła stosować Monika K.
11 000 stron akt 8 tomów
Kto teraz będzie czytał 8 tomów akt? co tak naprawdę zostało w nich zaprotokółowane, co przemilczano?
zniszczono człowieka, syna, ojca, terapeutę z 25 letnim doświadczeniem
Piotr Zborowski przez 23 lat prowadził dyplomowaną praktykę gabinetową, pomógł w tym czasie tysiącom pacjentów w prawie 47 000 zabiegów terapii chiropraktyki
Kluczowe wydarzenia
1
Policja umarza śledztwo
Po kilku miesiącach odchodzneia policja przeprasza Piotra Zborowskiego, ze dali się nabarać na krokodyle łzy Magdaleny K. matki Moniki K.
2
sędzia Aleksandra Janczura
na wewnętrznym posiedzeniu sądu w Świnoujściu mimo umorzenia dochodzenia wrzuca sprawę na wokandę

3
w trakcie 6 lat procesu łamie prawa człowieka oraz 20 innych artykułów
a w trakcie ogłaszania wyroka zmienia podstawę oskarżenia
4
sąd apelacyjny w Szczecinie odrzuca wselkie wnioski dowodowe obrony
Piotra Zborowskiego, poza jednym świadkiem i zasądza 2 lata więzienia
Sąd Najwyższy przyjmuje kasację
jednocześnie mimo ustaleń o braku wpływu Piotra Zborowskiego na dcyzje Moniki K. cofa sprawę do rozpatrzenia domniemanej korzyści 400 zł
Sąd w Szczecinie nie pozwolił zeznawać świadkowi obrony
w czasie pierwszej rozprawy odrzucił jakiekolwiek wnioski obrony i zamknął przewód sądowy bez prowadzenia procesu.

A przecież Sprawiedliwość wciąż umiera, każdego dnia.

12 października 2020 odczytany został wyrok skazujący I instancji w Świnoujściu. Podczas jego ogłaszania sędzina zmieniła akt oskarżenia, bo nijak nie dało się dopasować tego aktu do faktów zbieranych przez 4 lata procesu. Sąd w Świnoujściu stwierdził arbitralnie: że w ciągu 23 lat prowadzenia gabinetu w Świnoujściu Piotr Zborowski jedną, jedyną Monikę K. zmusił do porzucenia leczenia metodą konwencjonalną, zupełnie wbrew jej woli i zamiarowi, wbrew jej wcześniejszemu doświadczeniu życiowemu i postępowaniu w kwestii zdrowia swojego i dzieci. Najlepszym uzasadnieniem dla zakazu 2 lat pracy i prowadzenia działalności gospodarczej były słowa sędziny Aleksandry J.: " Wyrok jest dla przykładu i żeby ukrócić pewność siebie Piotra Zborowskiego na rynku Świnoujskim". Dlaczego? adwokat nie zareagował na ten jawny akt pogwałcenia prawa.


W sądzie apelacyjnym w Szczecinie sąd w 3 osobowym składzie z rażącą i kwalifikowaną obrazą przepisów postępowania, tj. art. 45 ust. 1 Konstytucji RP w zw. z art. 6 ust. 1 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (Dz. U. z 1993 r. Nr 61, poz. 284 ze zm., dalej: „EKPCz”) w zw. z art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej (dalej: „KPP”), generalnie i z zasady nie słuchał obrony odrzucił wszelkie wnioski dowodowe poza jedynym świadkiem obrony, którego i tak deprecjonował w trakcie słuchania. Na każdym etapie zaledwie trzech rozpraw, po których zwiększono wymiar kary do 2 lat bezwzględnego więzienia i 150 000 zł zadośćuczynienia, robiono wszystko według ustalonego scenariusza zdarzeń, który realnie zniszczył życie, praktykę, rodzinę i rzeczywistość Piotra Zborowskiego.

Po wniesieniu odwołania apelacja mecenas Beaty S. w ogóle nie została uwzględniona w postępowaniu, zaledwie dopięta do akt. Odrzucono wszelkie wnioski dowodowe, również te wskazujące na nowe okoliczności w sprawie, poza tym jednym świadkiem. Mimo pojawienia się podczas jego przesłuchania kolejnych faktów, wyrok na Piotra Zborowskiego był już napisany. Odmówiono dołączenia mowy końcowej obrońcy do akt. W ciągu 15 minut przerwy na ogłoszenie wyroku udało się sądowi omówić 6 lat procesów i zapisać kilka stron A4? Mecenas była również zaskoczona.

Wszyscy zgodnie z zasadami sądownictwa wnosili, że apelacja jest po to aby przynajmniej rozpatrzyć wątpliwości, które zaistniały w procesie w I instancji a nie tylko podwyższyć karę. Skąd zwolniony po pierwszej rozprawie adwokat Patryk Z. dokładnie znał przed wyrokiem wymiar wymierzonej Piotrowi Zborowskiemu przez sąd apleacyjny w Szczecinie kary?

Jak się później okazało nie tylko sędzina odczytująca wyrok apelacyjny wprost wskazała Piotrowi Zborowskiemu gdzie należy się odwoływać od ich wyroku. Przebłysk sumienia?


Stan Piotra Zborowskiego uległ dramatycznemu pogorszeniu stwierdzono u niego stan przedzawałowy i okresowe całkowite zaniki widzenia na tle neurologicznym. Prośba o zawieszenie kary więzienia trafiła na przetasowania w sądzie w Świnoujściu. Po dwóch miesiącach nowa w zespole sędzina, która przed decyzją chciała się spotkać osobiście, przyszła z wydrukowanym już postanowieniem. "Dało sie wyczuć, że coś jej w tej całej sprawie nie gra, że chce osobiście zbadać sprawę. Może dlatego dwukrotnie kazała mi wstać i podkreśliła, gdzie mam odwołać się od jej decyzji do Szczecina". W Szczecinie skład przyszedł również z wydrukowaną już odmową.


Sąd apelacyjny w Szczecinie przeciągał przesłanie skargi kasacyjnej 3 miesiące. Dopiero interwencyjna skarga adwokat Beaty S. pchnęła dokumenty do Sądu Najwyższego. W tak, krótkim czasie znalazło się już o dziwo miejsce w więzieniu.


Mimo oficjalnej informacji o wniosku kasacyjnym i złożeniu w związku z tym faktem depozytu sądowego dla zadośćuczynienia ewentualnych roszczeń do decyzji Sądu Najwyższego, sędzina Aleksandra J. ze Świnoujścia, ta sama która przez prawie 4 lata procesu w latach 2015-2020 dowolnie, pobieżnie i arbitralnie oceniała zeznania świadków zawsze na niekorzyść Piotra Zborowskiego naruszyła depozyt sądowy i bez skrępowania wypłaciła 53 262,98 złotych matce Magdalenie K., zatrzymując jednocześnie wypłatę dla dzieci Moniki K. ujętych decyzją Sądu Okręgowego w Szczecinie?


Obie kasacje wyroku wskazują na rażące błędy w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, mające istotny wpływ na jego treść: pominięcie istotnych faktów, błędna ocena dowodów, błędne ustalenia omijające doświadczenie życiowe oraz protokołowane fakty, nadinterpretacja faktów na niekorzyść oskarżonego. Błędną, sprzeczną z zasadami prawidłowego rozumowania, w tym przede wszystkim regułami znaczeniowymi (semantycznymi) języka polskiego, i doświadczenia życiowego, ocenę zeznań. Dowolną, pobieżną i arbitralną ocenę zeznań świadków przez sędzię Aleksandrę J. ze Świnoujścia...


W toku całego postępowania doszło do:

1.Złamania przynajmniej trzech punktów Europejskiej Konwencji Praw Człowieka:

1) Prawa do rzetelnego procesu sądowego.

2) Prawa do posiadania odpowiedniego czasu i możliwości do przygotowania obrony. Z art. 3531 kc zmiana zarzutów w trakcie ogłaszania wyroku I instancji.

3) Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych.


2.Złamania wielu przepisów prawa poprzez: rażącą obrazę przepisów prawa materialnego w szczególności:

art. 3531 kc

art. 6 ust. 1 i n. a contrario ustawy z dnia 06.11.2008 r. o prawach pacjenta i rzeczniku praw pacjenta,

art. 160 § 1 kk,

art. 155 kk,

art. 286 § 1 kk poprzez błędne i bezzasadne przyjęcie dowolnej, pobieżnej i arbitralnej oceny zeznań świadków,


3.Rażącej obrazy przepisów postępowania z:

art. 201 kpk w zw. z art. 6 kpk p,

art. 4 kpk zw. z art. 410 kpk,

art. 7 kpk zw. z art. 410 kpk,

art. 439 § 1 pkt. 1) i 2) kpk,

art. 5 § 2 kpk,

art. 2 § 2 kpk,

art. 170 § 1 pkt. 3) i 5) kpk,

art. 6 kpk,

art. 433 § 2 kpk.

art. 457 § 3 kpk.

art. 193 § 1 kpk w zw. z art. 9 § 1 kpk,

art. 201 kpk w zw. z art. 9 § 1 kpk,

art. 7 kpk w zw. z art. 424 § 1 pkt 1 kpk,

art. 160 § 1 kk

art. 155 k.k.

a wszystko to, aby skazać jednego człowieka.


Sąd Najwyższy przy rozpatrzeniu wniosku o rozprawę ma prawo wstrzymać wyrok gdy widzi że apelacja ma duże szanse powodzenia, ale podobno się to nie zdarza. I nie zdarzyło się. Sędzia Sądu Najwyższego Jacek B. stwierdził że nie widzi powodu czegokolwiek odwoływać i domniemuje że sąd pierwszej i drugiej instancji nie popełnił błędu. Ten sam sędzia zasiądzie na rozprawie w Sądzie Najwyższym 24 sierpnia 2023. Dlatego nie może być czasu, w którym przestaniemy protestować.

3 jak Europejskiejska Konwencja Praw Człowieka
złamano co najmniej jej 3 artykuły, depcząc Prawa Człowiea w procesie Piotra Zborowskiego
20 tyle artykułów prawa
polskiego złamano w procesie Piotra Zborowskiego aby pozbyć się go ze Świnoujścia.
40 osób
tylu świadectw braku odżegnywania od leczenia w gabinecie Piotra Zborowskiego sąd apelacyjny w Szczecinie nie dopuścił do rozpoznania
Według Europejskiej Konwencji Praw Człowieka
w procesie Piotra Zborowskiego złamano prawo do:
Prawo do rzetelnego procesu sądowego. "Każdy ma prawo do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy w rozsądnym terminie przez niezawisły i bezstronny sąd..." przeciąganie w czasie sprawy, w tym wielogodzinne przesłuchania świadków twierdzących, że nic nie wiedzą o sprawie, zaakceptowanie przez sąd jawnego zatajenia prawdy głównego świadka w trakcie procesu, jawna stronniczość sądu w trakcie procesu zapisana w aktach. Odmowa przyjęcia apelacji według niefunkcjonującego przepisu, odmowa przyjęcia do akt mowy końcowej obrony. Odrzucenie wszelkich wniosków w czasie trwania procesów o opinię biegłych w zakresie: chiropraktyki, psychologii, Reiki, które to, np. Janina Zborowska psycholog ze Świnoujścia stosowała u Moniki Kuja vel Kujat. Odrzucenie wszystkich wniosków dowodowych poza jedynym świadkiem w procesie apelacyjnym.

2015-2022
"Każdego oskarżonego o popełnienie czynu zagrożonego karą uważa się za niewinnego do czasu udowodnienia mu winy zgodnie z ustawą."- na sali sądowej Piotr Zborowski został nazywany "zbrodniarzem" przez oskarżyciela,
2021
"Prawa do posiadania odpowiedniego czasu i możliwości do przygotowania obrony". Oraz z art. 3531 kc Zmiana zarzutów aktu oskarżenia w trakcie ogłaszania wyroku przez sędzinę ALeksandrę Janczurę ze Świnoujścia

2020
"Każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych..."
2015-2021
?
2023
"...to jest dopiero skurwysyństwo..."
kolejny raz złamano Europejskie Prawa Człowieka
Piotra Zborowskiego w sądzie apelacyjnym w Szczecinie
Egzekucja Piotra Zborowskiego na zamówienie?
tym razem w sądzie w Szczecinie
Aktualizacje
W co grał ten adwokat?
Brak sprzeciwu na: zatajenie prawdy przez głównego świadka, na naruszenie wizerunku Piotra Zborowskiego...
Gdyby jeszcze kozła ofiarnego można było doić!
Kto od 10 lat usiłuje wtrącić niewinnego człowieka do więzienia i w jakim celu?
Kiedy nie ma się czym chwalić, potrzebny jest kozioł ofiarny
Jabłka nabijane gwoździami, bicie grobu pasem, picie wody świetlistej...
Kontakt
Email:
info@piotrzborowski.com
Wdzięczność za każdą wiadomość :-)
rodzina pacjenci przyjaciele
Made on
Tilda